1940/Oktober/11/pl: Unterschied zwischen den Versionen

Aus Westmärker Wiki
Zur Navigation springen Zur Suche springen
Zeile 17: Zeile 17:
  
 
Stopniowo się osiedlam. Stopniowo poznaję kilku Polaków, w międzyczasie mogę porozumiewać się po polsku ze skromnym słownictwem, poznaję małe miasteczko i czuję się całkiem komfortowo. Ozdabiam mój pokój zasłoną z żółtej tkaniny i cieszę się pięknym widokiem z okna.
 
Stopniowo się osiedlam. Stopniowo poznaję kilku Polaków, w międzyczasie mogę porozumiewać się po polsku ze skromnym słownictwem, poznaję małe miasteczko i czuję się całkiem komfortowo. Ozdabiam mój pokój zasłoną z żółtej tkaniny i cieszę się pięknym widokiem z okna.
 
Wydział oczekuje wymiany. Jednostki nie są w pobliżu swojej siły docelowej. Wielu żołnierzy jest na urlopie, a ci obecni - wszyscy "starsi ludzie", czyli żołnierze weterani - wykonują tylko najbardziej niezbędną służbę. Plutony<ref>w pierwotnym przedwczesnym "plutonie km i moim plutonie granatników"; dowodził tym plutonem dopiero od ok. [[1940/Oktober/28|28.10.1940 r]]. Dla dywizji kompanii patrz [[Anhang/Organigramme/Gliederung der Maschinengewehrkompanie (MGK) eines Infanterie-Bataillons|dywizja kompanii karabinów maszynowych batalionu piechoty]].</ref> pełnią służbę bojową na pagórkowatym terenie na obrzeżach miasta, a maszyniści wykonują swoje obowiązki stajenne.
 
 
My, dowódcy plutonów - sierżant Gartschock, sierżant Lehmann, sierżant Nadler<ref>według późniejszego fragmentu tekstu Nadler, a więc być może również inni, był liderem grupy w plutonie Schrödtersa</ref> i ja - właściwie nie mamy wiele do roboty. Tylko sierżant major kompanii, Fritz Schulz, trzyma okropną papierkową robotę w basenie maszynopisarskim. Ja sam zawsze śpię, spokojnie jem śniadanie, a potem idę do stajni, która jest tylko dwieście metrów od mojej kwatery na tej samej ulicy. Co jakiś czas siodłem konia i wjeżdżałem w teren. Kłusowałem po polnych ścieżkach, przemierzałem łąki i pastwiska, jeździłem po okolicznych wioskach i zbierałem spostrzeżenia na temat kraju i jego mieszkańców, klimatu i krajobrazu, gospodarki i ruchu ulicznego oraz wszystkiego innego, co mnie interesuje z geograficznego punktu widzenia.
 
 
Rzeczy nie zawsze są płynne. Kiedy raz przekroczyłem łąkę na dużym silnym zwierzęciu w lekkim galopie, to brązowy przestraszył się rowu melioracyjnego i wyburzył się tak, że przeleciałem nad szyją zwierzęcia, somersaultował w powietrzu i znów wylądował na łące ze stopami i pośladkami. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zrobiłem najmniejszej rzeczy i nawet nie poczułem najmniejszego bólu.
 
 
W [[w:pl:Sobniów|Zobniowie]] młoda kobieta podbiega do okna za każdym razem, gdy jadę wzdłuż wiejskiej ulicy. Pewnego dnia rozmawiam z nią i dowiaduję się, że jest byłą Niemką, która przed wojną wyszła za mąż za Polaka i mieszkała w Poznaniu. Z powodu tego małżeństwa nie ma ona nic dobrego do oczekiwania od władz niemieckich jako renegatka. Kiedy Niemcy najechali, uciekła z Poznania i teraz mieszka z mężem i matką w dość złych warunkach. Nazywa się Helene Magdiarsch. Kiedyś, gdy była w moim pokoju, dałem jej kanapkę, którą od razu zjadła. Wtedy po raz pierwszy zauważyłem, jak bardzo była głodna. Innym razem, przyniosłem jej torbę z węglem do domu. Musiała mieć nadzieję na takie prezenty, kiedy ze mną flirtowała, tak jak niemieccy "Fräuleins" na Zachodzie robili to z amerykańskimi żołnierzami okupacyjnymi.
 
 
[[File:1940-11...1941-04 UPL Bohtürme.jpg|thumb|Wieże wiertnicze na polu naftowym jasielsko-lwowskiego należały do [[w:pl:Kopalnia_ropy_naftowej_w_B%C3%B3brce|konsorcjum Małopolska, przejętego w czasie wojny przez Karpathen Öl AG]].]]
 
[[File:1940-11...1941-04 Jaslo M-34-SO Przemysl 500K 1943 'Bohrtürme'.jpg|thumb|Wymienione przez autora platformy wiertnicze są na tyle znaczące, że można je pokazać na mapie ("Jessel" to niemiecka nazwa Jasła).]]
 
[[File:Generalgouvernement 1944 I Bohrtürme.jpg|thumb|W 1944 r. na platformach wiertniczych została umieszczona pieczęć, która nie była już wydawana.]]
 
Podczas jednej z tych przejażdżek spojrzałem kiedyś na platformę wiertniczą. Przedgórze [[w:pl:Kopalnia_ropy_naftowej_w_B%C3%B3brce|lwowskiego pola naftowego]] sięga aż do tego miejsca, a wieże wiertnicze stoją tu w znacznej ilości na polach i łąkach, szpecąc krajobraz. Pompy pracują w dzień i w nocy, a przy intensywnym dmuchaniu wydobywają lepki, zielonkawo-brązowy olej. Następnie należy ją udoskonalić w kilku etapach. Jego elementy składowe różnią się w zależności od obszaru, dlatego też parafina jest produkowana z jednego rodzaju oleju, benzyny z innego itp.
 
 
Od czasu do czasu muszę wykonywać zlecenia z firmy. Ostatnio musiałem dostać trochę żużlu, którym chcieliśmy wysuszyć ścieżki w niektórych obszarach firmy. Pojechałem do pracownika kolei, którego chałupa była na obrzeżach miasta. Raz tam przywiązałem konia do ogrodzenia ogrodu uzdą i wszedłem do domu. Kiedy rozmawiałam z Polakiem, nagle wskazał rękę na zewnątrz. Spojrzałam przez okno i ledwo widziałam głowę konia wzdłuż ogrodzenia, rozebrałam uzdę i powoli odchodziłam. Jestem na zewnątrz jak piorun, ale im bardziej zbliżam się do zwierzęcia, tym szybszy staje się jego krok. Potem wskakuję na górę jednym skokiem i ledwo udaje mi się złapać strzemię. Lis zaczyna kłusować i ciągnie mnie po ziemi. Na szczęście wpada w wysoką zaspę śnieżną, w której tonie do żołądka. Tam się zatrzymuje. Teraz łapię jego grzywę i wyprowadzam go. On też idzie całkiem nieźle. Teraz znów go uziemiam i wracam do domu. To byłby złośliwy śmiech, gdybym wrócił na piechotę!
 
 
Inna praca była o wiele bardziej nieprzyjemna. Zostałem wysłany z kilkoma pojazdami, aby zarekwirować siano dla naszych koni w okolicznych wioskach. Stoję w gospodarstwie Starosty polski, który zrezygnował z powiedzenia mi, gdzie jeszcze mogę dostać siano. Prawdopodobnie nie jesteśmy pierwszymi, którzy zajmują się rekwizycją, a niewiele zostało. Jasnowłosa córka Starostena przechodzi obok mnie z zimną pogardą i szczotkuje mnie wrogim spojrzeniem. Ikony i krucyfiks wiszą na ścianie. Panie, co za szaleństwo", muszę pomyśleć, "oboje jesteśmy członkami tego samego Kościoła katolickiego, braćmi w wierze, i musimy się nawzajem tak bardzo skrzywdzić! Ale nie mogę mu powiedzieć. Żal mi Starosty, a potem, gdy patrzę jak nasi kierowcy układają siano na pojazdach tworzących góry, zatrzymuję przedwczesny załadunek i wyjeżdżam.
 
 
To, co mnie pociesza, to fakt, że z drugiej strony znowu robimy dobrze. Codziennie wypożyczamy wiele naszych powozów polskim rolnikom, którzy używają ich do orki lub innej pracy. Pożyczaliśmy też powozy do polskiego klasztoru i bardzo się cieszyłam z tego, że Fritz Schulz dał je siostrom. Zainteresowani sami odbierają wagony ze swoim kierowcą. Wygodne było to, że zawsze ci sami kierowcy chodzili do tego samego miejsca pracy. Mimo to, był wielki śmiech, kiedy dziewczyna z wyraźnym zainteresowaniem ponownie poprosiła "Pawła". Rano ludzie zbierają się przed stajnią, a Fritz potem zawsze organizuje jakąś aukcję z dużą dozą humoru.
 
 
Odkąd jestem z 8/477 w Jaśle, prowadzę pluton km, który ma swoją siedzibę na przeciwległym końcu miasta. Usługa ta obejmuje zwyczajowe gałęzie szkolenia: formalne szkolenie, szkolenie w zakresie broni, strzelectwa i służby w terenie. Ponadto, w pewnych odstępach czasu będą odbywać się praktyczne marsze. Ponieważ nie mam innej dywersji, zwykle zostaję z moim plutonem do końca służby o 17:00. Więc siedzę też z mężczyznami podczas czyszczenia broni i godzin sprzątania i łatania. Kiedyś jeden z moich mężczyzn obciął mi włosy podczas sprzątania i cerowania, fryzjer bardzo dyskretnie i umiejętnie wskazał mi, że nadzór nad ostatnimi dwoma godzinami służby będzie należał do kierownictwa grupy i że dowódcy pozostałych plutonów nigdy nie będą ze mną do końca służby. Zrozumiałem, że mężczyźni nie byli bynajmniej zachwyceni, gdyby sierżant patrzył im na palce do końca godzin służby. Przecież oni chcą skończyć pół godziny wcześniej! Od tej pory nie pozwalałem się nikomu widzieć przez ostatnie dwie godziny służby, tym bardziej, że teraz znalazłem przyjemniejszą odmianę w mojej kwaterze.
 
  
 
{{Kalendernaechste|1940/Oktober/28/pl}}
 
{{Kalendernaechste|1940/Oktober/28/pl}}
  
 
[[Kategorie:Tagebuchfragmente]]
 
[[Kategorie:Tagebuchfragmente]]

Version vom 4. November 2020, 22:32 Uhr

Kapitel‑Finder

Kalendernavigation ab 1940 1941-05.jpg

Editorial 1938 1939 1940 1941 1942 1943 1944 1945 1946 1947 1948 1949 Epilog Anhang

Chronik 40–45

Januar Februar März April Mai Juni Juli August September Oktober November Dezember Eine Art Bilanz Gedankensplitter und Betrachtungen Personen Orte Abkürzungen Stichwort-Index Organigramme Literatur Galerie:Fotos,Karten,Dokumente

Chronik 45–49

1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. 29. 30. 31.

Erfahrungen i.d.Gefangenschaft Bemerkungen z.russ.Mentalität Träume i.d.Gefangenschaft

Personen-Index Namen,Anschriften Personal I.R.477 1940–44 Übersichtskarte (Orte,Wege) Orts-Index Vormarsch-Weg Codenamen der Operationen im Sommer 1942 Mil.Rangordnung 257.Inf.Div. MG-Komp.eines Inf.Batl. Kgf.-Lagerorganisation Kriegstagebücher Allgemeines Zu einzelnen Zeitabschnitten Linkliste Rotkreuzkarte Originalmanuskript Briefe von Kompanie-Angehörigen

Deutsch
English

Zostałem przeniesiony do 8 Kompanii Pułku Piechoty 477[1] w Jasle. Następnego dnia rano jadę tam pociągiem i melduję się w biurze, które znajduje się w budynku szkolnym na rynku. Gdy wchodzę do pokoju, sierżant major podnosi się z biurka. Patrzymy na siebie i wydajemy głośne okrzyki niespodzianki. Szpikulec to Fritz, z którym służyłem w Brandenburgii jako podoficer. Po naszej rozmowie, rozkazuje mi udać się do mojej kwatery, do której natychmiast idę. Jest w domu nauczyciela polskiego u Piotra Skargi 13. Pan domu prowadzi mnie do nawróconej izby na strychu. Jest to bardzo skromny, mały pokój ze starymi meblami i zasłoniętym oknem. Prawdopodobnie służył jako sypialnia dla pokojówki z buxomem. Z nieruchomą twarzą i krótkim zdaniem po niemiecku, Polak poucza mnie, odwraca się szczerze i wychodzi. Później, podczas krótkich spotkań, stał się nieco bardziej przystępny, ale bez rezygnacji z nienawiści do Niemców. Jego żona jest cichą, skromną, przyjazną osobą.

Pewnego dnia nauczyciel zapytał mnie, jak długo trwałaby wojna z Rosją. (Nie było jeszcze mowy o wojnie ze Związkiem Radzieckim!) Miałem na myśli może pół roku. "... a Ameryka?" było jego drugim pytaniem. Wzruszyłam ramionami, a on po prostu się śmiał. Mimo zakazu i skonfiskowanych radioodbiorników, Polacy słuchają zagranicznych stacji i wiedzą lepiej niż my.

Do budżetu nauczyciela należy wspomniana wyżej, pozornie nieco ograniczona pokojówka. Ale to, czego natura odebrała jej umysł, nadrobiła w swoim ciele.

Ponadto na parterze mieszka rodzina prawników[2]. Ze względu na wojnę w Tarnowie (?)[3] przeprowadzili się do Jasła i mieszkają tu na wynajem. Ojciec nie żyje od dłuższego czasu.[4] Matka jest bardzo kultywowaną i miłą starszą panią, którą opiekują się jej dwie piękne córki. Najstarszy syn zginął w kampanii przeciwko nam. Drugi syn, którego nigdy nie widziałem, jest pracownikiem firmy naftowej. Z dwóch córek, starsza jest zamężna. Mężczyzna mieszka w domu, ale prawie nigdy go nie widziano. Pracuje w fabryce dżemów. Małżeństwo nie jest szczęśliwe. Młodsza siostra jest nauczycielką siłowni z fantastyczną figurą. Straciła narzeczonego w czasie wojny z nami i nie chce kolejnego mężczyzny. Obydwie córki są w moim wieku. Starszy mówi całkiem dobrze po niemiecku, co zauważyłem dopiero później. Rodzina należy do typowych przedstawicieli polskiej klasy wyższej, których wykształcenie wykazuje wyraźne skłonności do kultury francuskiej. Ich szowinizm jest również typowo polski, ponieważ nie kryją swojej nienawiści do nas. Kiedy spotkałem te dwie dziewczyny na ulicy, ledwo zauważalnie podziękowały mi za powitanie i starały się mnie przeoczyć, jeśli to możliwe.

Żołnierze niemieccy nie mogą mieć kontaktu z ludnością polską. To nie jest niezwykłe. Wszystkie siły okupacyjne zabraniają swoim żołnierzom robić to w obcych, wrogich krajach. Oni mają ku temu dobre powody. Kontakt z ludnością cywilną tworzy niepożądane relacje międzyludzkie, przynajmniej na czas trwania wojny. Zachęca się do szpiegostwa i wszelkiego rodzaju chorób. To są rzeczy, które osłabiają siłę siły. Z drugiej strony, ludność cywilna w krajach okupowanych była często zażenowana, gdy towarzyszyli jej lub witali ją publicznie żołnierze niemieccy. Jako dobrzy patrioci nie chcieli mieć nic wspólnego z żołnierzami okupacyjnymi, obawiali się dyskryminacji ze strony współobywateli, a nawet zemsty. W kręgu rodzinnym były one zazwyczaj znacznie bardziej dostępne. Mamy to doświadczenie we wszystkich krajach. Ale te dwie Polki w Piotrze Skargach ignorowały mnie nawet w domu!

Jest pewne, że duża część ludności Polski nas nienawidzi. Nie można oczekiwać, że porządny lud obejmie swoich zdobywców lub okupantów z miłością. W końcu masa ludności zachowała się co najmniej neutralnie w społeczeństwie. Nigdy nie doświadczyłem żadnej wrogości ani wybuchów nienawiści. Nie zmienia to jednak faktu, że grupy terrorystyczne były bardzo aktywne, zwłaszcza w dużych miastach, i zabiły wielu niemieckich żołnierzy.

Dziś odbyłem pierwszą mimowolną "rozmowę" z młodą Pollak (zamężna córka). Potrzebowałem balsamu po goleniu i zszedłem na dół po niego z kuchni żony nauczyciela. W tym czasie zgubiłam się w drzwiach i weszłam do kuchni Kaczkowskich, gdzie nagle znalazłam się naprzeciw młodej kobiety. Proszę ją po polsku o ciepłą wodę. Ale ponieważ nie rozumiem jej odpowiedzi, idę do żurawia, by samemu zabrać wodę. Tam słyszę dzwonek " to nie, to nie!" za mną i natychmiast się zatrzymuję. Ona teraz daje mi wodę, a ja startuję. Ale ten śpiew " to nie, to nie!" nadal brzmi długo w moich uszach.

Mam drugą sprzątaczkę. To żydowski chłopak, który - oczywiście! - potrafi mówić po niemiecku. Robi dla mnie wszystkie moje sprawy. Początkowo było to dla mnie bardzo wygodne, zwłaszcza, że z trudem mogłem mówić po polsku. Ale jego początkowa skromność coraz bardziej przekształcała się w tak nieznośną bezczelność, że pewnego dnia go wyrzuciłem. Na jego miejsce przychodzi teraz jego bardzo dobrze wychowana mała siostrzyczka, która darła moje pończochy, a także uczyniła siebie użyteczną w inny sposób. Później dałem jej ojcu cywilny pozew, który przywiozłem z wakacji, żebym nie musiał chodzić "w domu" zawsze w mundurze. Stało się to dla mnie zbyt ciasne. Jej ojciec musiał być mi za to bardzo wdzięczny, bo kiedy raz poszedłem do łóżka ze złym przeziębieniem, wysłał mi dwie rolki. Co to oznacza, można ocenić tylko wtedy, gdy wiadomo, jak źle było z Żydami. Przy okazji, za kontakty z Żydami grożono surowymi karami. Dlatego zajmowałam się tylko dwójką dzieci, a nie ich bardzo ładną, jasnobrązową, niebieskooka, czerwonookawą siostrą. Miała około 17 lat i bardzo bym ją wolał.

Stopniowo się osiedlam. Stopniowo poznaję kilku Polaków, w międzyczasie mogę porozumiewać się po polsku ze skromnym słownictwem, poznaję małe miasteczko i czuję się całkiem komfortowo. Ozdabiam mój pokój zasłoną z żółtej tkaniny i cieszę się pięknym widokiem z okna.


— następna data →

Editorial 1938 1939 1940 1941 1942 1943 1944 1945 1946 1947 1948 1949 Epilog Anhang

Januar Februar März April Mai Juni Juli August September Oktober November Dezember Eine Art Bilanz Gedankensplitter und Betrachtungen Personen Orte Abkürzungen Stichwort-Index Organigramme Literatur Galerie:Fotos,Karten,Dokumente

1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. 29. 30. 31.

Erfahrungen i.d.Gefangenschaft Bemerkungen z.russ.Mentalität Träume i.d.Gefangenschaft

Personen-Index Namen,Anschriften Personal I.R.477 1940–44 Übersichtskarte (Orte,Wege) Orts-Index Vormarsch-Weg Codenamen der Operationen im Sommer 1942 Mil.Rangordnung 257.Inf.Div. MG-Komp.eines Inf.Batl. Kgf.-Lagerorganisation Kriegstagebücher Allgemeines Zu einzelnen Zeitabschnitten Linkliste Rotkreuzkarte Originalmanuskript Briefe von Kompanie-Angehörigen

  1. kurz: 8./I.R. 477 oder 8./477
  2. oczywiście rodzina Adolfa Kaczkowskiego. Wspomniany wyżej właściciel domu i nauczyciel mógł być kolegą brata, nauczycielem Gustawa Kaczkowskiego.
  3. Adolf Kaczkowski podczas I wojny światowej przeprowadził się z Galicji, która stała się strefą wojenną, do Trenczyna (Słowacja) (Śląska Biblioteka Cyfrowa).
  4. Adolf Kaczkowski był pod ziemią lub już uciekł do Lwowa. Zmarł dopiero po wojnie w Wiśle (Śląsk).